No to dzisiaj w końcu dawno temu obiecana pasta do chlebka z poprzedniego wpisu. Przyznam się bez bicia, że trochę mało sezonowa, ale wychodzę z założenia, że pojedyncze 'grzeszki' nie są takie złe. Gorzej jest, gdy stają się one normą.
A owa pasta spłyneła na mnie jak objawienie przy kombinowaniu nowych smaków zgodnych z Terapią Gersona. W Gersonowskiej wersji nie ma oczywiście miejsca na oliwę i bazylię, także wyłączając te składniki otrzymujemy bardzo smaczne urozmaicenie diety przeciwrakowej. No i jeszcze wszystkie warzywa muszą pochodzić z upraw naturalnych, ale zainteresowani o tym dobrze wiedzą.
Pasta z pieczonych warzyw
pół bakłażana
pół żółtej papryki
pół papryki czerwonej
dwie garści kolorowych pomidorków lub dwa zwykłe
1 czerwona cebula, która jest fioletowa
2 ząbki czosnku
2-3 gałązki świeżego tymianku cytrynowego
porządne chlupnięcie octu jabłkowego (u mnie jabłkowo-malinowego)
(2 łyżki oliwy)
(gałązka świeżej bazylii)
pęczek świeżej pietruszki
Wyglada przepysznie. U nas tego typu pasty przynajmniej 3 razy w tygodniu pojawiają się na stole. Czasem zapiekamy i jest pasztet. Pozdrawiam i zapraszam adi ;]
OdpowiedzUsuńRobię trochę inaczej, ale wszyscy w domu uwielbiają ten słodkawy smak warzyw, który mozna wydobyć tylko przez pieczenie.
OdpowiedzUsuńu mnie niestety zdecydowanie za rzadko takie warzywne pasty, bo D. trochę trudno jest przekonać do warzywnych 'eksperymentów' :(
OdpowiedzUsuńZgłodniałam na jej widok ;P
OdpowiedzUsuńFantastyczny pomysł. Dzięki za dodanie przepisu do akcji. Proszę jeszcze o wklejenie banerka akcji:D
OdpowiedzUsuńjuż jest :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna pasta! Pokusiłabym się na grzanki bruschetta z taką pastą ;)
OdpowiedzUsuńwarto się skusić :)
OdpowiedzUsuńChętnie spróbuję. Zachęciła mnie ta czerwona cebula, która jest fioletowa :)
OdpowiedzUsuń